Rossmann i promocja -55% - Moje zakupy i wrażenia



Od kilku tygodni w internetach zawrzało!
Rossmann szykuje promocję na kosmetyki do makijażu!
Do tej pory otrzymywałyśmy -49% zniżki na kosmetyki do makijażu. Teraz za zarejestrowanie się i ściągnięcie aplikacji oraz okazanie numeru karty przy zakupach otrzymujemy -55% zniżki na kosmetyki do makijażu.

Oczywiście koło tej informacji nie przeszłam obojętnie. Już pierwszego dnia gdy ruszyła aplikacja ściągnęłam ją i powiązałam moje konto Rossnnę z KLUBEM Rossmann.
W tamtym tygodniu robiąc zakupy przy kasie skanowałam kod z telefonu i wszystko działało.

Promocją -55% byłam zainteresowana. Oczywiście w domu kosmetyki aż się przewalają ale jakoś mój portfel mnie swędział i musiałam go trochę opróżnić.
Wzbraniałam się przed zakupami jednak wystarczyło tylko jedno słowo męża i w podskokach pobiegłam z nim i dzieckiem na plecach w rossmannowskie regały.

Właśnie wczoraj zaczęła się mega promocja.
W głowie ułożyłam sobie krótką listę potrzebnych rzeczy, które chcę kupić.
W drogerii byłam około 12:30. Dodam jeszcze, że mieszkam w niewielkim mieście w którym jest jeden Rossmann.

Pod regalami z kolorówką stało kilka Pań, między którymi nawet nie mogłam się przebić by dostać się do regału. Ni kucnąć bo zaraz któraś mi wejdzie na głowę, ni to stanąć bo z łokcia przywali.
Postanowiłam popatrzeć....
Towaru było sporo jednak produktów, które miałam na mojej  chciejliście nie było.
Między innymi myślałam, że kupię Bananowy puder z Wibo oraz matową pomadkę i tusz do rzęs z Wibo. To co zostało było zmacane, otwierane, brudne, paskudne, fuj. Oprócz produktu miałabym niezłą dawkę drobnoustrojów w promocji.
Kątem oka patrzę, że mój mąż obserwuje cały ten obraz zwariowanych bab pod regałami z kosmetykami. Stwierdziłam, że będę mądrzejsza. Wyjdę.
No i wyszła.... Zawiedziona.
Zniesmaczona. Niestety portfel mi ciążył. Strasznie. Aż musiałam wejść do Pepco i trochę go rozładować.

Jednak w domu dalej po głowie krążyła jedna myśl... Rossmann! - 55%! No jak ja kosmetomaniak nie skorzystam?
Odpaliłam sklep internetowy. A jak! 
Oczywiście tuszu i pudru już nie było, ale wpadło mi w oko coś innego
I strzeliłam zamówienie, które odebrałam dziś rano w moim Rossamnie.
Ucieszona. Towarzyszyła mi myśl, że jestem przebieglłym mistrzem zakupów, a otrzymany towar będzie świeżutki, czyściutki i nie zmacany!
A co kupiłam?

Za całość zapłaciłam: 38,50 zł (cena z uwzględnionym rabatem).

Kupiłam:
*Bazę Peel Off z Miss Sporty - cena regularna 8,69 zł.
Gdzieś czytałam, że można ją nakładać pod lakiery hybrydowe. Może to była jakaś ściemka jednak chętnie wypróbuję:)

 

*Wibo Sonda do zdobienia paznokci - cena regularna 8,29 zł.
Potrzebowalam do robienia kropek na hybrydach. Miałam zamawiać na Ali więc mam już z głowy.

 

 
*Bourjois Maskara Efekt Push Up Volume Glamour black serum - Cena regularna 54,79 zł.
Milo zaskoczona ostatnio przeze mnie używaną maskarą tej firmy postanowiłam zamówić inną.

 

*Wibo Million Dollar Lips - cena regularna 13,79 zł. Matowa, kultowa już pomadka do ust od Wibo. Mam nr 1 i kocham.




No i teraz popatrzcie na zdjęcia mojej NOWEJ pomadki.
Wierzyłam, że zamówienie złożone przez internet będzie czyste, a produkty będą nowe, nie używane i z magazynu. A tu taki zonk!
Tusz ma całe porysowane opakowanie. Po odkręceniu wyglądał jak nie otwierany. Jednak już sama nie wiem co o nim myśleć.
Pomadka to porażka. Ewidentnie produkt wzięty z półki, zmacany, otwierany kilkukrotnie, brudny, zrysowany i w dodatku mam wrażenie że prawie go nie ma!
Nie nałożę takiego syfu na usta.

Jestem zniesmaczona otrzymaniem takiego zamówienia!
Sądziłam, że robiąc zakupy przez internet otrzymam produkty nowe, nie otwierane, bezpieczne dla mnie. W końcu za coś płacę!
Jednak wychodzi na to że mega promocja to tylko czyszczenie półek i nie dbanie o klienta w tym przypadku internetowego.

Dobrze, że do zamówienia internetowego dołączony jest formularz zwrotu.
Oddam te brudne produkty.

Jestem ciekawa czy tylko przy zamówieniu internetowym i odbiorze w mojej drogerii dostaje się używany i brudny towar?
 Czy u Was jest podobnie?

 !!! Byłam oddać w mojej drogerii tusz i pomadkę z WIBO. Skierowano mnie do kierowniczki sklepu. Pani była bardzo zdziwiona i mówiła, że pierwszy raz ktoś zwraca zamówienie internetowe. Powiedziała, że doskonale mnie rozumie. Że jeśli miałabym ochotę złożyć jeszcze raz zamówienie to  prosiła o telefon, i że osobiście dopilnuje bym dostała nowy i czysty towar.
Przyznam szczerze, że byłam zadowolona z tego jak kierownik zareagował na całą tę sytuację.

Pozdrawiam Was!

28 komentarzy:

  1. Już przy poprzednich promocjach dziewczyny pisały, że otrzymywały otwierane wcześniej kosmetyki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie widziałam takich wpisów. Pewnie dzięki ostrzeżeniom dziewczyn nie zrobiłabym zakupów.

      Usuń
  2. Właśnie z tego powodu jakoś nie specjalnie ciągnie mnie na tą promocję do Rossmanna. Kosmetyków mam jak na lekarstwo, ale odpycha mnie na samą myśl,że to co kupie jest w jakimś procencie zużyte, a co gorsze otwierane i nigdy nie wiadomo kto się "bawił" tym kosmetykiem. Moje zdrowie jest dla mnie ważniejsze niż promocja, która ewidentnie jest po to by pozbyć się wybrakowanego towaru.

    OdpowiedzUsuń
  3. No trudno się dziwić, jak w moim Rossmannie EKSPEDIENTKA SAMA OTWIERAŁA eyelinery i tusze DORADZAJĄC w ten sposób w wyborze jakieś Pani... Tak mnie to zaskoczyło, że nawet nie wiedziałam, czy zwracać uwagę czy jak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne praktyki... To chyba od tego są testery...???

      Usuń
    2. Ewidentnie nie orientujecie się jak ciężka jest praca podczas tej promocji... Towary są niszczone, kradzione, pracownicy są obrażani. To nie jest wina pracowników, że nie ma testerów-są zamawiane regularnie ale centrala ich nie przysyła. A klientki wymagają tego aby pokazać jak produkt wygląda w środku, jaką ma szczoteczkę itp. jak to zrobić bez testera?

      Usuń
  4. Fajne zakupy :) ja kolejny raz pasuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam na tej promocji i gdyby nie siostra to bym wyszła z pustymi rękami. Nie potrafię się przepychać i wyciągać rąk jak inspektor gadżet żeby dostać to co się chcę

    OdpowiedzUsuń
  6. To co widziałam w rossmanie wczoraj i dziś to jakaś porażka. Ja zrobiłam zamówienie zaraz po północy w czwartek i rano produkty były do odebrania. Wszystkie nowe, świeże. Całe szczęście! Jednak dzikie, nie kulturalne zachowanie kobiet w drogerii na długo pozostanie w mojej pamięci ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje zamówienie było kompletowane na drugi dzień promocji jeszcze przed otwarciem sklepu. I dostałam syf...

      Usuń
  7. Też zrobiłam zakupy w Ross i pokazałam je na blogu, w sklepie internetowym wielu rzeczy brakowało, a w mojej drogerii niewiele lepiej... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też kupiłam produkty przez internet. Zamówiłam z samego rana i po 2h już miałam do odbioru. Na szczęście moje kosmetyki były niemacane i nowiutkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też kompletowali przed otwarciem sklepu i dostałam używki.

      Usuń
  9. My mieszkamy w niewielkim miasteczku, więc nie mamy kłopotu z przepychającymi się kobietami - przy szafach stało może z 10 babeczek, więc jak na 1. dzień promocji - nieźle :) Kupiliśmy wszystko, co zaplanowaliśmy, ale tylko dlatego, że wybraliśmy się rano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję. Fajnie, że udało Ci się wszystko kupić.

      Usuń
  10. A ja kupiłam tylko podkłady, więc nie poszalałam;)
    I robiłam zakupy przez internet, ponieważ mam pewność że dostaję kosmetyki nowe, nie macane przez tysiące rąk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety do końca tak nie jest. O tym pisałam w poście...

      Usuń
  11. Maskara Meybelline mnie zaciekawiła, ale już zrobione zapasy, więc może następnym razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam ochotę na kilka produktów ale nawet w małych Ross działy się takie cuda, że weszłam, wzięłam absolutny must have i wyszłam. Rozważałam też zakupy przez sieć, podobno otrzymywanie takich "używanych" kosmetyków jednak nie jest aż tak częste.

    OdpowiedzUsuń
  13. W życiu może parę razy w robiłam zakupy w rossmann więc ta mega promocja nie ruszyła mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tylko korektor kupiłam. Podkłady zostały ciemne. Kredki były połamane i temperowane niezdarnie. W pomadkach nie było połowy testerów. No jestem zniesmaczona...Ale byłabym jeszcze bardziej dostając zamówienie takie jak Twoje. No to to jest już zwyczajne chamstwo wciskać klientowi takie produkty...Zawsze mnie oburza podobne traktowanie. W zeszłym roku zamówiłam sandały w sklepie Venezia i przysłali mi z naderwanym i połatanym byle jak paskiem. Kiedy nastąpi ten czas, że w firmy w naszym kraju zaczną szanować klientów...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mariolu, a ja wiedziałam, że tak będzie! Czułam pismo nosem. wychodzę z założenia, że kosmetyki mogę kupić przez internet, jeśli są sprzedawane w opakowaniach z zabezpieczeniem. Nigdy nie kupię przez internet tuszu do rzęs, aby potem cierpieć. Już kilka razy walczyłam z zapaleniem spojówek przez nabyte badziewie. Dlatego też domową toaletke powiększam o nowe egzemplarze w stacjonarnej drogerii, prosząc ekspedientkę o wyjęcie tuszu czy pomadki z szuflady z zapasami.
    Wyjątek stanowią kosmetyki Avonu- tam tusze i pomadki zawsze są opakowane dodatkową folijką.
    Pozdrawiam i życzę mniej nerów

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja nie skorzystałam z promocji. Przerażają i złoszczą mnie tłumy ludzi, którym nagle wszystko jest potrzebne...
    Miałam mascarę, którą zakupiłaś, ale nie wspominam jej dobrze. Bardzo szybko zaczęła się kruszyć, może miałam jakiś zleżały kosmetyk. Mam nadzieję, że u Ciebie będzie lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  17. Rzeczywiście zakupy w rossmanie podczas promocji to na prawdę ciężkie przeżycie, nie mówiąc już o tym, że dorwanie tego co nas interesuje graniczy z cudem. Fajnie że chociaż kierowniczka sklepu zachowała się fair. Ja osobiście preferuje promocje w Naturze :) Oczywiście tez zdarzają się przebrane kosmetyki, ale nie ma takiego tłumu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kobiecy blog by Mariola Wilk , Blogger